statek

byłem na statku z żaglami. poziom wyżej, na wyższym piętsze stała dziewczyna która wpadła mi w oko, stała na poziomej belce
były trzy maszty dwa mniejsze i jeden większy. Największy maszt miał drabinę, a pozim wyżej tego mniejszego stła dziewczyna.
zaczołem wspinać się po mniejszym maszcie, ale się bałem że spadne. Podszedłem do największego masztu, stały przy nim skrzynie z prowiantem i zamiast po drabinie zaczołem wspinać się po skrzyniach.
Pojawił się człowiek męszczyzna który mnie asekurował, czył członkiem załogi.
chciał mnie powstrzymać, ale mnie asekurował.
poziom wyżej był męszczyzna który przemawiał, im bliżej go byłem tym gożej go słyszałem. Męszczyzna mówił kazanie, jakby mówił słowa boże.
po wejściu wyżej zamiast do dzieczyny, z ochroniażem poszliśmy w podziemia.
W pozdiemiach statek był metalowy, a na zewnądrz drewniany, w podziemiach niosło się echo słów lektora.
wszyscy na statku byli marynażami, umieli pływać, ja jako jedyny nie umiałem pływać. Nie znałem się na żegludze.
lektor spytał się czy dobrze go słychać, powiedziałem że im dalej tym lepiej.
wyższy pozim kojażył mi się z wyższym poziomem czereśni. Też bałem się na niego wejść, ale gdy to zrobiłem to nie chciałem z niego schodzić tak mi się podobało.
najkrutsza droga choć wyglądała niebezpiecznie, to była najleprza i najkrutsza. niby najlbezpieczniejsza droga, okazała się inna niż myślałem i trudniejsza.